Dzień dobry dzieciaczki.
Zeszły tydzień ostro dał mi w kość. Powrót do pracy po tygodniowym
urlopie nie należał do najlżejszych. Czas w pracy płynął niczym krew z
nosa, zaś po dotarciu do domu... nagle tak z dupy robiła się godzina 20.
Dochodzi do tego problem z ponownym wdrążeniem się w zapierdaling. Nogi
wołały o pomstę do nieba, a palce chciały odpaść, kręgosłup zgłupiał.
Nie planuję zmieniać pracy w najbliższej, ani dalszej przyszłości. Nie
raz słyszałam o jakże wspaniałych ofertach pracy, które wręcz kusiły
swoją wspaniałością. Dużo moich znajomych ulegało pokusie, a potem
wyszedł kot z worka i chcieli wracać. Powiada się, że trawa zawsze
wydaje się zieleńsza po drugiej stronie płotu. Myślę, że wzięło się to
wszystko przez to, że nauczyłam się żyć w tej społeczności i nie chcę
tego zmieniać. Jedyne co mogłabym zmienić to oczywiście większa płaca,
KLIMATYZACJA i liderów.
Jest sobota a ja napierdalam o robocie jak pokurwiona. Dobrze, że
dzisiaj jest wolne, aczkolwiek pogoda spłatała mi figla i niezbyt to ima
się do robienia nowych zdjęć. Dawno nie wstawiałam nic na instagrama,
jak żyć. Moim marzeniem jest trafić na odludzie, gdzie będę mogła w
spokoju wykonać zdjęcia jakie chcę. Nie chodzi mi o jakieś rozbierane,
broń boziu ;d ale żeby w spokoju i bez stresu zająć się pstrykaniem. Już
raz ścigało mnie dwóch kretynów na motorach przez co wylądowałam w
jakiejś dżungli bo ciężko to było już nazwać lasem. Wyszłam z tego bez
szwanku, ale mój pies miał 20 kleszczy! Drugim razem udałam się nad staw
na który jest zakaz wstępu, ale i tak ludzie tam łowią ryby lub
odpoczywają. Dowalili się do mnie jacyś starsi faceci i mimo pójścia na
drugą stronę stawu, ci kolesie uporczywie chcieli zdobyć mój numer
telefonu, przez co musiałam zwijać interes i uciekać,
dosłownie uciekać. Trzecim razem chciałam zrobić zdjęcia na torach - nie
wytrzymałam nerwowo bo stare baby na rowerach patrzyły się na mnie tak
jakby chciały z niego spaść. No ja pierdole kurwa mać. Czasem muszę
naprawdę wejść w jakieś zakleszczone chaszcze, żeby mieć spokój. Tylko,
że teraz trawa urosła tak bardzo, że jest wyższa ode mnie i nawet nie da
się w spokoju ustawić statywu. Łatwo połamać nogi, bo nie widać dziur.
Najlepszym towarzyszem do zdjęć jest mój pies, ponieważ zawsze to z kimś
pójdę robić te samojebki. Szkoda, że ona nie chce ładnie zapozować ze
mną do zdjecia, tylko z uporem maniaka kopie w ziemi i to dosłownie
wszędzie. Doczekam się jeszcze dnia w którym zrobimy sobie ładne zdjęcie
razem. Kolejnym ograniczeniem jest też brak środka transportu, który by
pomógł dostać się dalej niż za Mielec Skurwielec. Ciężkie jest moje
życie. Powoli wzbija się słońce i niedługo wezmę moją puchatą dzidzię i
pójdziemy razem na jakieś zdjęcia. Może uda się coś fajnego zrobić.
Tylko pytanie... W CO JA SIĘ UBIORĘ. No ale tym sympatycznym akcentem
będę się żegnać i niedługo ponownie tutaj zawitam z nowymi zdjęciami, o
ile nie wyjdzie bubel znowu.
Edit: 12.06.2016r. - tak, zrobiłam zdjęcia. Kilka wyszło ale niestety
mało. Awaria sprzętu. Telefon w pewnym momencie mi zgasł mimo pełnej
baterii. Czarny ekran, dotyk działa. Trening na Endomondo nie zapisał
się cały. Czarne myśli, że będę musiała oddać telefon do naprawy.
Przekroczyłam próg domu i... nagle zaczął działać. Nie wiem co się
stało, ale mam ból dupy, ponieważ podczas powrotu niebo było pięknie
ozdobione chmurami i znalazłam ładną polanę. Jebać, jebać, hurr durr
gupi Szajsung. Do następnego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz